środa, 11 marca 2015

"Self-tracking" oblicz się


Całkiem niedawno trafiłam na tę nazwę. Chcąc się dowiedzieć co to jest "self - tracking" oraz o co w nim chodzi zaczęłam szukać w internecie. Okazuje się, że jest to nowa idea powołana przez Quantified Self  (dosłownie “zmierzona jaźń”) - dwóch Amerykańskich dziennikarzy. Postanowiłam że zrobię o tym wpis tak własnymi słowami bo wydaje mi się że w Polsce temat jest mało znany a może być dość kontrowersyjny. Do rzeczy.

 Idea self trackingu zachwala oraz promuje poznawanie siebie poprzez skrupulatne pomiary własnego ciała(cukier, kalorie, wahania nastroju, zarządzanie snem, temp. ciała itd.), emocji czy ilości i tępa przeczytanych książek.
Co kluczowe pomiarów tych nie wykonujemy pulsometrami, ciśnieniomierzami, kalkulatorami itp., robią to za nas aplikacje zainstalowane w smartfonach, zegarkach lub sensory w opaskach czy ubraniach.

 Jesteśmy siebie ciekawi, chcemy się poznać, samodoskonalić oraz podnosić jakość swojego życia. Chcemy wiedzieć ile snu nam potrzeba, kiedy się obudzić, ile zjeść i ile km przebiec na porannym joggingu aby wyglądać i czuć się jeszcze lepiej. Brzmi to wszystko świetnie, może jako ludzie staniemy się szczęśliwsi i zdrowsi kiedy każdy będzie miał takiego osobistego trenera, lekarza i terapełte w postaci opaski na rękę przy sobie.
Jednak budzi to wszystko we mnie pewne obawy i pytania...do czego zmierzamy?
Czy możliwe że kiedyś ludzie nie będą w stanie bez pomocy aplikacji stwierdzić jakie emocje towarzyszą im w danej chwili? Że będą jak roboty które będą układać swój plan dnia opierając się na danych z telefonu a nie na podstawie własnej świadomości?
Pewnie trochę wybiegam za bardzo w przyszłość z tymi pytaniami ale tak mi się nasunęło na pewno dobrze wam znane "w jakim świecie będą żyły moje dzieci i ich dzieci? "

Osobiście nie korzystam z żadnej takiej aplikacji ani sensora (pierwszej pewnie użyje kiedy w końcu wyzdrowieje i zacznę biegać) i nie jestem na nie szczególnie napalona bo nie lubię kiedy ktoś mi mówi co mam robić i jak żyć tym bardziej nie wyobrażam sobie żeby była to opaska na moim nadgarstku :| ale ja jakoś nigdy nie szłam z duchem czasu, jestem zacofana i dobrze mi z tym:)
...chociaż, jeśli kiedyś będę zmuszona co miesiąc stać w olbrzymich kolejkach do specjalisty z potrzeby monitorowania pracy np tarczycy, a będę miała do wyboru założyć opaskę na rękę która pokaże jak sprawa wygląda...cóż czuję, że ta technologia może kiedyś jeszcze wiele namieszać i zmienić świat.

Co wy sądzicie na ten temat? Żyjecie na "autopilocie"?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz